Tytuł oryginalny: "The Map of Bones"
Cykl: Ogniste oczyszczenie
Autor: Francesca Haig
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Liczba stron: 430
Kategoria: lit. młodzieżowa
ISBN: 9788328037748
Wydawnictwo: Uroboros
Cena okładkowa: 39,99 zł
Data wydania: luty 2017
Jak pewnie dobrze wiecie po przeczytaniu pierwszej części, na Wyspie odbyła się masakra. Cass, Zoe i Kobziarzowi udało się, na szczęście, uciec, ale ruch oporu jest w rozsypce. Wspólnicy, albo teraz przyjaciele, wędrują razem tak naprawdę nie mając jasno określonego celu. Po części liczą jeszcze na powrót dwóch statków, którym udało się odpłynąć z Wyspy. Starają się również szerzyć wieść o zbiornikach, w których Rada chce zamknąć wszystkie Omegi. Starają się coś zrobić, ale co może jedynie trójka nędznych, głodnych wojowników?
"Jak cudowną rzeczą jest ignorancja – pomyślałam. – Jak wspaniale byłoby zrzucić z barków ciężar wiedzy."
A Pani Generał, Prowodyr i Reformator chcą doprowadzić plan do końca. Cass, Kobziarz i Zoe próbują wzniecić ducha buntu, ale wszyscy są za bardzo przerażeni.
W książce występuje również kolejny wątek. Otóż pewna staruszka widziała papiery mówiące o miejscu, w którym przeżyli ludzie w czasie Wybuchu. O Arce. O ogromnej maszynie utrzymującej życie ogromnej ilości ludzi przez wiele lat?
Mowa jest również o Zamorzu, ale ta opcja wydaje się najmniej realna. Ale jednak Wyspa istniała, więc Zamorze? Czemu nie?
"Przez cały czas znajdowaliśmy się w niebezpieczeństwie, aż zaczęliśmy mieć wrażenie, że dźwięk to zasób, którego należało racjonować."
Cass zmieniła się w tej części. W pierwszej wydawała się bardziej... pewna siebie. Teraz jest tak samo zastraszona jak reszta ruchu oporu, ale przynajmniej stara się jakoś pomóc. Ma coraz częstsze wizje wybuchu, a gdy spotyka się z pewnym innym wizjonerem, nie może się na niczym skupić.
Kobziarz. W tej części wyraźniej widać jego charakter. Pod maską bezwzględności kryje się troska. Mimo że potrafi zabijać, poświęcać siebie i innych, jeśli zajdzie taka potrzeba, to również umie ich bronić.
"Słowa były niczym bezcielesne symbole, którymi posługiwaliśmy się, by trzymać prawdziwy świat jak najdalej od siebie."
Zoe w niektórych momentach była naprawdę wkurzająca. Krzyczała ciągle na Cassandrę i było widać, że uważa, że to ona sama cierpi najbardziej ze wszystkich, a innym na pewno jest wszystko okej i jej nie rozumieją. Cass poddawała się temu. Były momenty, kiedy myślała "ale ta Zoe ma rzeczywiście gorzej". Według mnie powinna się jej postawić i powiedzieć: "Ej, nie tylko ty jedna tutaj cierpisz!". Zoe uważała się po prostu za lepszą od innych.
W tej części, jak i również w poprzedniej, brakowało mi jednej, bardzo istotnej rzeczy - miłości. Ludźmi rządziło wiele emocji - złość, rozpacz, przygnębienie, ale miałam wrażenie, że nigdy nie kierowała nimi prawdziwa miłość.
Moja ocena: 7,5/10
Dziękuję wydawnictwu Uroboros za egzemplarz!